środa, 24 września 2014

Black Opium-->Valentina-->Si Lolita-->J'adore + Złota zasada zakupoholiczki


Po trzech miesiącach ciągłej pracy i rozjazdów wreszcie powracam do blogosfery- bogatsza o bagaż doświadczeń i wyprzedażowych dobroci :)
Nazbieralo się zaległych recenzji, zdjęć, hauli, sklepów online godnych i niegodnych polecenia.
Dziś zdecydowałam się na krótką notkę o perfumach, które kupiłam by z lekkim poślizgiem uczcić moje lipcowe urodziny.
   Parę tygodni temu udałam się do perfumerii Beauty Success w poszukiwaniu Black Opium od YSL, wypatrzonego jakiś czas temu na Sephora.fr. Oczarowana tajemniczym opisem i kawową nutą postanowiłam, że muszę je mieć.
Na miejscu przemiła pani poinformowała mnie, że nie ma mojego wymarzonego flakonu w sprzedaży ALE "może dać mi powąchać". Uśmiałam się szczerze :) No tak, jeśli gdzieś ma nie być tego czego szukam to tylko w Wandei. Najbliższa Sephora to już inny region i 40 minut jazdy samochodem, porządne sieciówki podobnie, Nocibé jakieś takie ubogie- nic tylko kupować na ślepo przez internet...