Minęły lata a ja nadal nie znalazłam idealnego kosmetyku do włosów ale za to doszłam do ciekawych wniosków i wypracowałam kilka sposobów, które się u mnie sprawdzają w walce ze świądem i innymi nieprzyjemnymi doświadczeniami.
Z perspektywy czasu, porównując doświadczenia z różnymi produktami stwierdziłam, że tak naprawdę łupież przytrafił mi się może raz czy dwa w efekcie stosowania niewłaściwych kosmetyków i niekiedy dziwacznych praktyk wynikających z rozpaczliwej chęci pozbycia się problemu.
W pozostałych przypadkach winę za stan mojej czupryny ponosiło przesuszenie skalpu lub utrudnianie skórze oddychania. Białe paproszki, które brałam za typowy łupież okazały się najzwyczajniej w świecie przesuszoną skórą, która delikatnie łuszczyła się w kontakcie ze szczotką czy grzebieniem.
Przejrzałam wszystkie moje szampony i niestety na pierwszym miejscu zawierały SLS (Sodium Laureth Sulfate)- składnik odpowiedzialny dokładne usuwanie np. tłuszczu z powierzchni skóry.
Poszukując dokładniejszych informacji na ten temat, dowiedziałam się o możliwym działaniu kancerogennym oraz drażniącym.
Na opakowaniach, na których nie znalazłam SLS widniały niestety inne nazwy tej substancji lub alkohol.
Tu należy wspomnieć, że nie każdy alkohol jest zły.
Gliceryna na przykład- również jest alkoholem, dla wielu z nas zbawiennym ;)
Więc czego unikać?
SLSów i ich pochodnych:
Ammonium Laureth Sulfate
Ammonium Lauryl Sulfate
Dodecyl alcohol
Hydrogen Sulfate
Magnesium Laureth Sulfate
N-dodecyl Sulfate Sodium
Sodium Coco Sulfate
Sodium Dodecanesulfate
Sodium Dodecyl Sulfate
Sodium Laureth Sulfate
Sodium Laurilsulfate
Sodium Monododecyl Sulfate
Sodium Monolauryl Sulfate
Sodium Myreth Sulfate
Sodium Salt
Sulfuric Acid Monododecyl Ester Salt
Alkoholi:
Alcohol
Alcohol Denat
Ethanol
Isopropyl Alkohol
Idealnie byłoby gdyby wystarczyło unikać tych składników.
Jednak o ile wymienionych alkoholi nie polecam nikomu, o tyle SLSy mogą być przydatne i niekoniecznie każdemu wyrządzą krzywdę- jak wczesniej wspomniałam, wykazują silne działanie czyszczące.
Jako osoba wykonująca część obowiązków służbowych w kuchni ośrodka turystycznego i spedzająca większość czasu w otoczeniu palaczy, nie wyobrażam sobie prysznica czy kąpieli bez porządnego oczyszczenia włosów i skóry głowy.
Spotykam się również z wieloma opiniami, że przy użytkowaniu delikatnych szamponów bez SLSów fryzura staje się oklapła, bez życia, niekiedy jedno mycie nie wystarcza by ją w pełni odświeżyć.
I co z tym fantem zrobić?
1. Nie zrezygnowałam z drogeryjnych szamponów (za wyjątkiem kilku z alkoholem), zmniejszyłam jednak częstotliwość ich użytkowania. Na łazienkową półkę dorzuciłam Nodé Shampooing (bez detergentów) od Biodermy. Używam go regularnie natomiast raz na jakiś czas- w miarę potrzeby sięgam po silniejszy produkt.
Dajcie znać czy macie ochotę na recenzję zielonej Biodermy bez SLSów ;)
2. Olej kokosowy
Nakładam go na włosy by pięknie błyszczały i były gładkie- w ten sposób nie plączą się a co za tym idzie praktycznie nie wypadają przy rozczesywaniu.
Jednak pozostając w temacie przesuszonego, swędzącego skalpu- zanim udało mi się dorwać Nodé, smarowałam olejem całą skórę głowy przed pójściem spać. Następnego dnia dokładnie zmywałam tłustą warstwę a po świądzie nie było śladu.
3. Ocet
Spytajcie swoich babć o ich sposoby na piękne włosy- z pewnością znajdzie się wśród nich płukanka z wody i octu.
Po pierwsze, wielu osobom pomaga ona zwalczyć uciążliwe swędzenie.
Po drugie wypłukuje ze skóry pozostalosci użytych wcześniej kosmetyków- np. silikonów.
Po trzecie utrwala efekt koloryzacji (o ile farbujecie włosy).
Po czwarte pomaga domknąć łuski włosa dzięki czemu ten staje się błyszczący i bardziej odporny na uszkodzenia, rozdwajanie itp.
Bemolem tego typu praktyki może okazać się zapach- zarówno ocet jabłkowy jak i wszystkie pozostałe używane do płukanki mają dość intensywny, niezbyt przyjemny zapach, który zanika z czasem jednak początek bywa ciężki. Dodatkowo niektórzy skarżą się, że wystarczy kropla deszczu by woń powróciła.
A co ja na to? A ja mam ocet malinowy z Yves Rocher, który przepięknie pachnie, ma nieskomplikowany skład a jego użytkowanie to czysta przyjemność ;)
Posiada co prawda alkohol w składzie ale znajduje się on na jednej z ostatnich pozycji i nie sądzę by w tak niewielkiej ilości mógł wyrządzić mi krzywdę.
Tu wspomnę jednak, że cena może być nieco problematyczna- w jakiejś promocji zaplaciłam za niego niecałe 6€, zazwyczaj kosztuje dwa razy więcej. Kwota jaką musimy zapłacić w Polsce wynosi ok 25pln chyba, ze trafimy na zniżki.
4. Olejek z drzewa herbacianego
Świetna rzecz, łagodzi wszelkie infekcje, swędzenie- jako jedyny z olejków eterycznych może być stosowany bezpośrednio, bez rozcieńczania, na skórę. Poświęciłam mu już całkiem obszerny tekst toteż zapraszam do postu: klik: melaleuca .
5. Piątym i najtańszym sposobem jest nałożenie na skórę głowy kremu mocno nawilżającego lub np. gliceryny- oczywiście po aplikacji nie polecam wychodzić z domu z uwagi na efekt wizualny ;) Najlepiej, tak jak w przypadku oleju kokosowego, użyć go na noc
Mała rada: by uniknąć utłuszczenia poduszki warto owinąć głowę ręcznikiem lub po prostu przeznaczyć do tego celu niepotrzebne nakrycie głowy.
Zanim zaczniecie kupować wymienione produkty, wypróbujcie najpierw krem- w ten sposób przekonacie się czy wasze problemy biorą się z przesuszenia czy może faktycznie cierpicie na łupież lub inne schorzenie.
Jeśli chcielibyście dowiedzieć się czegoś więcej na temat któregoś ze wspomnianych produktów- np. szamponu z Biodermy czy octu z Yves Rocher, dajcie znać- chętnie napiszę recenzję i zagłębię się w ich skład.
A może ktoś z was poradził sobie w inny sposób z nieprzyjemnymi przypadłościami skóry głowy?
Dajcie znać czy macie ochotę na recenzję zielonej Biodermy bez SLSów ;)
2. Olej kokosowy
Nakładam go na włosy by pięknie błyszczały i były gładkie- w ten sposób nie plączą się a co za tym idzie praktycznie nie wypadają przy rozczesywaniu.
Jednak pozostając w temacie przesuszonego, swędzącego skalpu- zanim udało mi się dorwać Nodé, smarowałam olejem całą skórę głowy przed pójściem spać. Następnego dnia dokładnie zmywałam tłustą warstwę a po świądzie nie było śladu.
3. Ocet
Spytajcie swoich babć o ich sposoby na piękne włosy- z pewnością znajdzie się wśród nich płukanka z wody i octu.
Po pierwsze, wielu osobom pomaga ona zwalczyć uciążliwe swędzenie.
Po drugie wypłukuje ze skóry pozostalosci użytych wcześniej kosmetyków- np. silikonów.
Po trzecie utrwala efekt koloryzacji (o ile farbujecie włosy).
Po czwarte pomaga domknąć łuski włosa dzięki czemu ten staje się błyszczący i bardziej odporny na uszkodzenia, rozdwajanie itp.
Bemolem tego typu praktyki może okazać się zapach- zarówno ocet jabłkowy jak i wszystkie pozostałe używane do płukanki mają dość intensywny, niezbyt przyjemny zapach, który zanika z czasem jednak początek bywa ciężki. Dodatkowo niektórzy skarżą się, że wystarczy kropla deszczu by woń powróciła.
A co ja na to? A ja mam ocet malinowy z Yves Rocher, który przepięknie pachnie, ma nieskomplikowany skład a jego użytkowanie to czysta przyjemność ;)
Posiada co prawda alkohol w składzie ale znajduje się on na jednej z ostatnich pozycji i nie sądzę by w tak niewielkiej ilości mógł wyrządzić mi krzywdę.
Tu wspomnę jednak, że cena może być nieco problematyczna- w jakiejś promocji zaplaciłam za niego niecałe 6€, zazwyczaj kosztuje dwa razy więcej. Kwota jaką musimy zapłacić w Polsce wynosi ok 25pln chyba, ze trafimy na zniżki.
4. Olejek z drzewa herbacianego
Świetna rzecz, łagodzi wszelkie infekcje, swędzenie- jako jedyny z olejków eterycznych może być stosowany bezpośrednio, bez rozcieńczania, na skórę. Poświęciłam mu już całkiem obszerny tekst toteż zapraszam do postu: klik: melaleuca .
5. Piątym i najtańszym sposobem jest nałożenie na skórę głowy kremu mocno nawilżającego lub np. gliceryny- oczywiście po aplikacji nie polecam wychodzić z domu z uwagi na efekt wizualny ;) Najlepiej, tak jak w przypadku oleju kokosowego, użyć go na noc
Mała rada: by uniknąć utłuszczenia poduszki warto owinąć głowę ręcznikiem lub po prostu przeznaczyć do tego celu niepotrzebne nakrycie głowy.
Zanim zaczniecie kupować wymienione produkty, wypróbujcie najpierw krem- w ten sposób przekonacie się czy wasze problemy biorą się z przesuszenia czy może faktycznie cierpicie na łupież lub inne schorzenie.
Jeśli chcielibyście dowiedzieć się czegoś więcej na temat któregoś ze wspomnianych produktów- np. szamponu z Biodermy czy octu z Yves Rocher, dajcie znać- chętnie napiszę recenzję i zagłębię się w ich skład.
A może ktoś z was poradził sobie w inny sposób z nieprzyjemnymi przypadłościami skóry głowy?
Gdzieś wsiąkły komentarze, ale wiem co pisałyśmy, więc odpowiadam :)
OdpowiedzUsuńBędziemy próbować z różnymi szamponami, bez SLS na pierwszą myśl przychodzą mi szampony dziecięce ;) Zaraz zobaczę post o nawykach żywieniowych i pielęgnacji :) Olejek z drzewa herbacianego znam, ale obecnie stosuję taką kurację, że wolę już niczego nowego nie wprowadzać, żeby sobie bardziej nie zaszkodzić. Mam taką tendencję (paskudną), że jak gdzieś wyczytam o super sprawdzonej metodzie na blizny/trądzik, to mam ochotę rzucić w cholerę wszystko, co robię obecnie i zacząć coś nowego, zamiast trzymać się i wytrwać w swoich postanowieniach :) Tylko długofalowa pielęgnacja może coś zmienić. Dlatego na razie zostanie jak jest :D
No właśnie wsiąkły... Coś mi się tu dziwnego tu dzieje :/
UsuńCo do szamponów dziecięcych to powiem tak:
Byłam ostatnio w hyper U (taki duży market coś jak real czy Tesco) i szukałam jakiegoś tańszego szamponu bezpaskudztwowego bo 8€ za butelkę to trochę sporo. Przeczytałam składy wszystkich na dziale- łącznie z dziecięcymi, bio i co tylko. Wszystkie miały albo SLSy albo ich naturalne odpowiedniki (wcale nie lepsze dla skóry bo działanie mają dokładnie takie samo). Byłam w szoku!
Dopiero w paraaptece dorwałam szampon dla niemowląt z Biodermy ale taratatata.... Kosztował 10€ i było go jeszcze mniej niż Node!
Wiem, że był taki szampon Alterry bez detergentów ale producent zmienił skład i dodał Sodium Coco Sulfate a szkoda bo nie był drogi. Może gdzieś udałoby się dostać starą wersję?
Unikałabym też Cocamidopropyl Betaine- jest w wielu produktach określonych mianem bezSLSowych a tymczasem może powodować podrażnienia i działać dokładnie tak samo jak ile szampony z detergentem.
Weleda z nagietkiem, z tego co mi wiadomo ma niezły skład... I Alepia aux 7 huiles...
Co do olejku- ja używam go od dawna i bardzo go sobie chwalę dlatego, że inne kuracje po prostu pomagając na jedno uszkodziły na drugie. Generalnie moja buzia bardzo nie lubi się z wszelkimi kremowymi produktami dlatego trwam przy olejku... Zdradziłam mój krem od YR z Effaclarem duo+ i K i póki co jest ok natomiast odstawiłam tea tree na moment żeby skóra się nie przyzwyczaił a i już widać tego efekty- wyskoczyło mi kilku kosmitów, po których blizny goją się o wiele gorzej niż przed tem. Dziś więc czeka mnie wyprawa do paraapteki po nową buteleczkę.
Masz rację- nie ma co przerywać kuracji w połowie. Też rak mam, że się na coś napalam i rzucam wszystko w diabły :D Na szczęście odkąd prowadzę bloga czuję się zobowiązana do porządnego przetestowania zanim o czymś napiszę toteż staram się trzymać planu by nie pisać bzdur :)
Coś będę się starać zrobić z tymi komentarzami...
Dzięki za zainteresowanie!
Złośliwość rzeczy martwych :)
OdpowiedzUsuńO masakra, to też masz tam przeboje z poszukiwaniem... Myślałam nad Babydream, jest dość delikatny, ale ma Cocamidopropyl Betaine... :(
Dokładnie tak, mi też blog mocno pomaga w dotrzymywaniu swoich obietnic :) A od jakiegoś czasu prowadzę arkusz kalkulacyjny (zwykły Excel) w formie tabeli, gdzie mam wynotowane wszystkie rzeczy, których aktualnie używam (wcierki, suplementy, specjalne szampony, peelingi i maseczki - generalnie wszystko, co wymaga systematyczności) i codziennie zapisuję, czego użyłam, a o czym zapomniałam. Okazuje się, że bardzo rzadko zapominam o swoich postanowieniach, właśnie dzięki temu :) Bardzo mi to pomaga
To ja dziękuję za zainteresowanie!!
Hohoho... U mnie jeszcze do tego nie doszło żebym musiała zapisywać ale to bardzo dobry pomysł!
UsuńJa rozstawiam kosmetyki po domu- w zależności gdzie ich używam :D
Tylko z wcierką mi nie po drodze... Ale to nie z braku pamięci tylko tak jakoś... Chyba z lenistwa :D
Znalazłam blogerkę- wydaje się sumiennie robić wpisy- tam znajdziesz listę szamponów bez SLS, te z kokamidopropylobetainą są oznaczone:
http://blondeme.pl/szampony-bez-sls-wrazliwa-skora-glowy/
Pozdrawiam :)
Polecam poszukać porządnego szamponu bez sls-ów - stosuję od trzech lat tylko takie i naprawdę można domyć włosy.
OdpowiedzUsuńTutaj np. Babuszka Agafia http://skarbysyberii.pl/pl/32-syberyjski-szampon-agafii-nr-3-na-lopianowym-propolisie-4630007830483.html;
Tu masz Organique http://organiquecosmetics.com/produkty/4216/szampon-do-wlosow/#.VFkr3xbYAxw
Super, dziękuję za podpowiedź- przyda się na przyszłość.
UsuńO babuszce słyszę już od dawna ale jakoś mi nie po drodze we Francji.
Nodé jest bardzo dobry- chwalę go sobie tylko ta cena zważywszy na szybkość zużycia trochę daje po kieszeni.
Dziękuję za głos i odwiedziny!
Miłego dnia! :)
Tez mam swoj sposob na włosy.... Sok z cytryny raz w tygodniu bo jestem blondynka.... Nakładam na suche włosy, na 20 minut. W tym czasie kąpiel, maseczka na twarz, następnie szampon.... Błyszczą sie i sa miękkie.
OdpowiedzUsuńFajnie, że masz taki naturalny sposób- dziś wszyscy tylko kupują gotowe kosmetyki (i nie tylko) i szprycują się chemią. Sok z cytryny to świetną opcja dla blondynek. Próbowałaś może z miodem?
Usuńhej !
OdpowiedzUsuńMam gadżet obserwatorzy, ale na dole bloga , po lewej stronie :)
Ja już Cię obserwuję
Miłego dnia !
Już sobie poradziłam :) dzięki!
UsuńUwielbiam ten ocet z ives rocher! Pacnie tak cudnie, że nawet gdyby poza zapachem nic nie dawał, i tak bym go używała. :D Zauważyłam, że nawet po dokładnym spłukaniu szamponu, po nałożeniu octu i tak wyłazi trochę piany.
OdpowiedzUsuńZ kolei z włoskich sposobów na ładne włosy, jest maseczka z miodu i oliwy z oliwek. Nakłada się ją na włosy (nie na skórę głowy bo miód potrafi uczulać) pędzlem do fary, zawija włosy w torebkę foliową i trzyma co najmniej 20 minut przed spłukaniem i umyciem włosów.
Moja ostatnia nauczka a propos włosów brzmi "Nie myj głowy żelem pod prysznic choćby nie wiem jak cudnie pachniulił bo będziesz się drapać jak zawszona, łupież cię zasypie i dodatkowo będziesz przypominać miotłę."... ;)
Hihihi... bardzo przydatna rada :)
UsuńA z tym miodem to faktycznie fajny sposób- szczególnie dla blondynek :)
Włoszki używają oliwy a my olejów :)
Dziękuję za podrzucenie pomysłu ;)